Do bieguna północnego! – cz.2

Biegun północny 2

Gdy wieść o wyruszeniu w powietrzną drogę Amundsena i jego towarzyszy rozbiegła się po świecie, cały cywilizowany świat z natężoną uwagą i niepokojem śledził losy tej wyprawy, którą śmiały odkrywca z narażeniem życia przedsięwziął. Gdyby bez lądowania przeleciał nad biegunem, byłby w ciągu dwóch, trzech dni z powrotem — gdy nie powracał, rozumiano, że lądował, ale jak, w jakich warunkach, lądował czy uległ wypadkowi?

W pierwszych dniach była niepewność, niepokojące zagadnienie, czy Amundsen powróci jako tryumfator, odkrywca ostatniej nieznanej części kuli ziemskiej, czy podzieli losy tylu nieszczęsnych ofiar, które pochłonął już biegun północny.

Niepokój wzrastał z każdym dniem — a rozwiązanie tragiczne niepokojącej zagadki mogło nastąpić nieprędko.

Kiedy zwątpiono już powszechnie w możliwość szczęśliwego powrotu wyprawy, gdy różne państwa i organizacje rozważały sprawę wypraw, poszukujących zaginionych lotników (wypraw nie zawsze pozbawionych politycznego charakteru, bronił się też przed nimi rząd norweski) — gdy nadziei na prędki powrót Amundsena już prawie nie było — dn. 18 czerwca rozeszła się niespodziana wieść o wylądowaniu zaginionych podróżników w porcie Kings-bay, tym samym, z którego przed czterema tygodniami wyruszyli.

Ze sprawozdań podanych telegraficznie przez dzienniki wiemy, że samoloty hydroplanowe zaraz prawie po wyruszeniu z Kingsbay dostały się w gęste mgły, że wznosząc się ponad nie, dosięgnęły wrysokości około 1000 m. Wiatr wschodni gnał je ku zachodowi. Dn. 22 maja w nocy Amundsen przekonał się, iż zużył już połowę benzyny. Postanowiono się spuścić na wodę, pokrywającą wielką masę lodową. Hydroplan Ellswortha, zaledwie dosięgną! wód, został momentalnie ściśnięty przez lody i unieruchomiony. Było to na 87° 44’ sz. półn. i 10° dł. zachodniej.

Prowadzono usilną pracę dla oswobodzenia hydropla-nów od nacisku lodów, nie zaniedbując jednocześnie badań naukowych. Sondowania okazały 3570 metr. głębokości.

Ponieważ położenie wydawało się krytyczne, maszyny obie wymagały naprawy; nie było wiadomym, jak długo potrwa ta naprawa, w obawie o brak żywności zmniejszono racje chleba (300 g dziennie).

Dn. 15 czerwca, gdy lody zaczęły się rysować, udało się hydroplanom wgnieść w górę, przy czym wyrzucono prawie cały ładunek, aby nie obciążać aparatów. Przy lądowaniu u Przylądka Północnego (na Szpicbergu) wyprawa posiadała już zaledwie 120 litrów benzyny.

Obserwując w czasie lotu olbrzymią przestrzeń około 100 000 kilometrów kw., nie widziano nigdzie ani kawałka lądu i wobec zmierzonych głębi, Amundsen uważa za nieprawdopodobne, aby między biegunem a Europą ląd istniał. (Ląd Harrisa ma leżeć między biegunem a Ameryką Północną.)

Niepowodzenie wyprawy Amundsena nie wyklucza jednak możliwości zorganizowania komunikacji powietrznej ponad Oceanem Lodowatym i istnienia lądu Harrisa między biegunem a Kanadą.

Przed kilku dniami wyruszyła (w końcu czerwca) wyprawa amerykańska pod kierunkiem MacMillana. Bezpośrednio po niej rusza ku biegunowi wyprawa angielska, której zainteresowania w tej sprawie są bardzo znaczne, bierze finansowo udział w wyprawie, zorganizowanej przez ucznia Amundsena — Norwega Hammera (lot przez Alaskę ku Tokio). Z Kolumbii Brytyjskiej ma jeszcze w ciągu tego lata wylecieć wyprawa polarna pod kierunkiem lotnika Grettir Algersona i Worsleya (towarzysza wyprawy Shackletona w 1911 r. do bieguna południowego). Francja (z wydatną pomocą dzienników) ekwipuje wyprawę polarną de Prayera, znanego podróżnika polarnego, łącznie z Norwegiem drem Sverdrupem; mają w niej wziąć udział rosyjskie łamacze lodów („Taymir”), wyprawa ma zimować w okolicach bieguna i ze statków, wysuniętych możliwie daleko na północy, robić loty próbne.

W maju bieżącego roku już po odlocie Amundsena odbyła się w Berlinie konferencja Międzynarodowego Towarzystwa Naukowego dla Badania Krain Podbiegunowych, pod przewodnictwem Nansena, który konferował też z uczonym niemieckim prof. Kohlschutterem i znanym lotnikiem polarnym Burnsem, oraz z przedstawicielami rządu niemieckiego — o wyprawie do bieguna nie na samolotach, tylko na sterowcu, odpowiednio zbudowanym dla badań i podróży polarnej (olbrzymiej pojemności 150 000 metrów sześciennych). Nansen proponuje wyprawę na wiosnę 1927 roku, wyekwipować ją możliwie bogato w odpowiednie aparaty. Zwrócono się z odezwą do wszystkich państw i narodów, aby nie rozpraszały sił na organizacje oddzielnych wypraw, lecz przystąpiły do podjęcia wspólnymi siłami tej jednej wyprawy, pod kierunkiem Nansena i lotnika Burnsa. W końcu czerwca gazety donosiły, że władze sowieckie postanowiły przystąpić do pomocy w organizowaniu tej wyprawy, która ze względu na jej plan musi Rosję interesować specjalnie: Burns bowiem od kilku lat planuje drogę komunikacyjną powietrzną z Jokohamy do San Francisco wzdłuż brzegów Syberii, teraz projekt uległ pewnej zmianie: ma to być droga z Amsterdamu przez Leningrad, Archamgielsk, Syberię, przylądek Hope na Alasce do Jokohamy. Obliczają tę drogę na 7 dni.

Przeszkodą w organizowaniu tej wyprawy jest warunek traktatu wersalskiego, ograniczający prawo budowy w warsztatach niemieckich Zeppelinów (niektóre dzienniki ententy uważają ten plan za chęć obejścia tego punktu).

Amundsen też nie zrezygnował z dalszej próby. Z projektowaną wyprawą Nansenowską zdaje się nie wejdzie w porozumienie, podobno jest przeciwnikiem używania Zeppelinów do wypraw polarnych.

Każdy dzień, każda gazeta przynosi w tej chwili wiadomości o nowej wyprawie naukowej do bieguna polarnego. Nie można nie zastanowić się, skąd płynie to niezwykłe, gorączkowe zainteresowanie się naukowe biegunem i krainą arktyczną.

Jak wygląda naukowość tych wypraw, może nam wytłumaczyć kilka faktów:

Dn. 10 czerwca, gdy świat cywilizowany z gorączkowym niepokojem śledził losy Amundsena, a rząd norweski odrzucał ofiarną gotowość St. Zjednoczonych wysłania wyprawy ratowniczej — 10 czerwca 1925 roku w kanadyjskiej Izbie Niższej minister Spraw Wewnętrznych, Steward, wystąpił w sprawie praw Kanady do bieguna północnego i strefy polarnej, przy czym określił wyraźnie granice tych posiadłości jako trójkąt, opierający się na dotychczasowej północnej granicy lądowej Kanady; wierzchołek tego trójkąta stanowi biegun, bok zachodni — linia idąca od punktu granicznego między Alaską a Kanadą do bieguna, wschodni bok — linia od bieguna między Grenlandią a Kanadą, wzdłuż Kanału Davisa, mniej więcej wzdłuż 60° południka (terytorium to obejmuje mniemaną ziemię Harrisa).

Współcześnie sekretarz Stanów Zjednoczonych Wilbur oświadczył na zapytanie postawione mu w tej sprawie, że w tej chwili Stany Zjednoczone nie rozstrzygają kwestii zwierzchności nad okolicami podbiegunowymi. Wyprawa zaś MacMillana, wyruszająca w ciągu najbliższego dnia, z pomocą marynarki rządowej Stanów Zjednoczonych otrzymuje wskazówkę, aby przede wszystkim trzymała się celów naukowych; terytorialne pretensje do ewentualnie odkrytych lądów mogą być rozstrzygnięte dopiero potem.

Jednak gdy ta wyprawa wyruszała dnia 20 czerwca, otrzymała od władz swych politycznych rozporządzenie zatknięcia gwieździstej chorągwi Stanów Zjednoczonych na ziemiach przez siebie odkrytych.

Że toczy się w tej chwili walka o biegun, to nie ulega wątpliwości. To nie wyścig ambitnych podróżników, to nie tylko współzawodnictwo uczonych w poznaniu tego nieznanego punktu kuli ziemskiej, zawierającego, jak mówią, klucz od wielu zagadek naukowych, ale to zdobycie tego „maleńkiego punktu, tak małego jak Suez lub Aden, mogącego nie tylko odegrać równie wielką rolę… ale nawet częściowo zabić Suez, Aden i Singapore”.

Brzmi to jak bajka, ale to, co dziś jest bajką, jutro łatwo może być rzeczywistością.