Długoletnia wojna skończyła się, ale zapisała swe dzieje strasznymi klęskami, które nieprędko zatrą się i zapomniane będą.
Wydzierając milionom młodzieży życie, usiała ziemię niezliczonymi mogiłami i pozbawiła ludzkość tych, co twórczo pracować mogli dla jej dobra. Nad mogiłami tymi chylą się w łzach, bólu i niedoli niezliczone tłumy osieroconych rodziców, żon i dzieci.
Wśród pozostałych przy życiu żołnierzy pozostały rzesze okaleczonych, cierpiących, niezdolnych do pracy wskutek poniesionych ran i okaleczeń.
Liczba „inwalidów” (inwalida — niezdolny), okaleczonych, ociemniałych, oniemiałych, bezrękich, beznogich bezwładnych wynosi w Europie kilka milionów. W Polsce samej obliczają ich do trzystu pięćdziesięciu tysięcy. Niedola i cierpienia tych smutnych zastępów ludzkości trwać będą jeszcze lat wiele, zdają się one ostrzegać społeczeństwo przed nowymi próbami walk zbrojnych.
Inwalida, cierpiący, bezradny, kaleka, potrzebuje pomocy i opieki. Stał się ofiarą nieszczęścia w sprawie dotyczącej ogółu, toteż od dawna zrozumiano, że ogół winien mu zapewnić tę pomoc i opiekę.
W Grecji, na kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa, w Atenach, demokratycznie rządzonych, rząd troszczący się o każdego obywatela, prawem Pejzystratesa nakazał utrzymywanie inwalidów na koszt miasta.
W Rzymie cesarz August (za czasów cesarza Augusta narodził się Chrystus) założył dom dla inwalidów wojennych, wyznaczył im zapomogę, a jego następcy rozdawali im jako nagrodę ziemię i pieniądze.
W wiekach średnich cesarz Karol Wielki, prowadząc wiele wojen, nakazał niektórym klasztorom utrzymywać i opiekować się inwalidami. Wszędzie tylko mała liczba znajdowała tę pomoc i opiekę. Ogół rycerzy, pochodząc z zamożnych rodów, pomoc otrzymywał w domu, wśród rodzin. Dopiero gdy powstały wojska stałe, rządy musiały się zatroszczyć o żołnierzy i inwalidów.
Pierwszy dom dla inwalidów założył w Paryżu król francuski Ludwik XIV w 1641 roku (w Anglii 1705 roku tak zwany szpital morski, w Berlinie 1784 roku). Gdy wojny napoleońskie liczbę inwalidów we Francji bardzo pomnożyły, Napoleon dom ten powiększył, podniósł, a chcąc tą opieką zjednać sobie serca żołnierzy przed wojną z Rosją (1811 roku) upiększył go i ozdobił zdobytymi chorągwiami, armatami itp. Dom ten pomieścić mógł jednak tylko małą cząstkę nieszczęśliwych ofiar walk.
Na początku XIX stulecia w całej Europie tysiące inwalidów wojennych, niezdolnych do pracy, włóczyło się po świecie jak żebracy, prosząc o pomoc i wsparcie. Stara polska piosenka, pomieszczona poniżej, daje nam obraz takiego żołnierza-żebraka.
Każda wojna tworzyła nowe szeregi inwalidów, liczba ich zwiększała się nawet w nowych wojnach, bo sztuka lekarska częściej potrafiła ratować rannych od śmierci, ale zostawiała ich kalekami.
Zrozumiano, że ludzie ci padli ofiarą w służbie państwu, nie mogą być zdani na łaskę i niełaskę ludzką, rządy zaczęły zapewniać inwalidom drobne zapomogi, pensje i emerytury. W Niemczech, po wojnie z Francją (1870— 1871 rok), rząd z olbrzymiego okupu (kontrybucji) przeznaczył 561 milionów marek na fundusz inwalidzki.
W niektórych krajach oddają wyłącznie inwalidom pewne łatwiejsze prace, na przykład dozorowanie w pałacach, muzeach, sprzedaż tytoniu, gazet itp. Wszystko to jednak nie zabezpiecza życia inwalidów, z których wielu wcale pracować nie jest w stanie. Skazywać na los żebraczy żołnierza, który na rozkaz władz poszedł na wojnę i wrócił z niej okaleczony — nie można.
W czasie ostatniej wojny i po tej wojnie rządy obiecywały opiekę i pomoc żołnierzom-inwalidom, opiekowały się nimi i w szpitalach, i specjalnych zakładach, wreszcie wydały prawa, zapewniające im tę pomoc. U nas Sejm w marcu 1921 roku prawo takie też ustanowił — chociaż jeszcze go nie spełniono.
Wszędzie też społeczeństwa starają się ulżyć smutnej doli żołnierza-kaleki. Nie dość, że chcą dać chleb nie mogącemu pracować, ale cierpieniom jego i smutkom nieść pragną ulgę.
Zdjęcie pochodzi z portalu flickr.com. Autorem jest sdfgsdfgasdr. Zdjęcie zostało wykorzystane na podstawie licencji CC BY-ND 2.0.