Narcyza Żmichowska

Narcyza Żmichowska

Urodziła się 4 marca 1819 roku na Podlasiu. Matka zdążyła zaledwie to dziewiąte z rzędu dziecię pobłogosławić słowami: „Boże, chroń to dziecię od złego”, i skonała. Pierwsze łata dzieciństwa spędziła osierocona dziewczynka na wsi w domu stryjenki. Z tych lat zostało jej wspomnienie wieczorów zimowych, gdy dziewczęta wiejskie, przędąc przy kominie, opowiadały piękne, czarodziejskie baśnie: o królewnach zaklętych, widmach, a mała Narcyzka wypraszała się od łóżka i do późnej nocy opowieści tych słuchała, wtedy to ukochała już baśni czarodziejskie. Gdy dziewczynka miała lat osiem, oddano ją na pensję do Warszawy, a przełożona tej szkoły p. Wilczyńska, widząc zdolności i chęć pracy u ubogiej dziewczynki, pomagała jej w miarę sił i możności.

W czasie powstania 1830 r. dwunastoletnia dziewczynka, głęboko czująca, postanowiła rzucić naukę i iść do powstania. Tłumaczyli jej starsi, że słaba, nie podoła zadaniu. Postanawia tedy ćwiczyć swe siły: zaczyna morzyć się głodem, śpi na gołej podłodze, dźwiga wielkie kamienie. Wskutek tych ćwiczeń zapada w chorobę, a przyszedłszy do zdrowia, postanawia służyć ojczyźnie inaczej, pracą nad tym, aby „naród do niewoli nie przywykł”.

Jako wzorowa uczennica kończy pensję w czternastym roku, potem dwa lata uczy się w Instytucie dla Guwernantek, a w szesnastym roku kończy tę najwyższą wówczas szkołę żeńską, ale nie kończy nauk. Kochając wiedzę, uczy się dalej sama, aby zdobytą nauką móc dzielić się z uczennicami. Pracuje dużo nad swoim wykształceniem, zwłaszcza gdy jako nauczycielka wyjeżdża z jedną polską rodziną do Paryża. Chodzi na wykłady na uniwersytet, czyta w bibliotekach publicznych, robiąc z przeczytanych książek notaty.
Po powrocie z Paryża zamieszkała w Warszawie i tu ogłosiła drukiem 1840 roku pierwszy swój wiersz Szczęście poety, w którym mówi, że poeta jest to szczęśliwy, potężny bogacz, co wszystko posiada, bo wszystko rozumie i kocha. Pod wierszem tym podpisała młoda poetka nie swoje nazwisko, lecz przybrane imię Gabryela, i odtąd pod tym nazwiskiem drukowała wszystkie swe książki. Książki te, pisane prozą lub wierszem, językiem bardzo pięknym, pełne gorącego uczucia i wzniosłych myśli.

Czczona i szanowana jako autorka, Żmichowska nie poprzestała jednak na pisaniu. Uważała, że przyszłość Polski zależy od tego, jaką będzie młodzież, oddaje się tedy z zapałem nauczaniu, starając się w sercach wychowańców i wychowanek zbudzić uczucie miłości dla ludzi, poczucie obowiązku względem kraju i bliźnich. Chcąc innym nauczycielom ułatwić pracę, pisze książki o tym, jak uczyć, do uczennic zaś zwraca się z wierszem: Do moich dziewczynek, w którym tłumaczy tym młodym dziewczynkom, co jest w życiu piękne, i za najpiękniejszy uznaje dobry uczynek; co w życiu cierpieniem najcięższym — za nieszczęście uważa wyrzut sumienia; w czym szczęścia „szczęście największe — to wielkie szczęście ludu całego, prawo Chrystusa w rzeczywistości”.

Kochając ludzi pragnęłaby nauczyć ich wszystkich miłości, nauczyć ich kochać, dać im gorące uczucie i myśl jasną.

Żmichowska młoda, pełna zapału (entuzjastka), żyje w przyjaznych stosunkach z dużą grupą młodzieży, która takie jak ona ma pragnienie i ukochanie. Zbierali się w zimowe wieczory przy kominku, gawędzili, rozprawiali, snuli marzenia, projektowali czyny. Kochający kraj ojczysty nade wszystko, współczuciem obejmowali wszystkich uciśnionych, zwalczać chcieli krzywdy i samolubstwa, pragnęli, aby chłop otrzymał ziemię, na której pracuje 3, aby był szczęśliwym i światłym. Starali się do tego ludu zbliżyć, aby g° oświecać. Żmichowska szukała więc znajomości wśród warszawskich rzemieślników, zbiera, gromadzi, uczy, czyta z nimi, rozprawia. Dziś takie czytanki publiczne łatwo urządzać, wtedy były rzeczą przez rząd rosyjski zabronioną, były niebezpieczne. Niebezpieczniejsze jeszcze były wędrówki po wsiach, a jednak nieraz wyruszała na takie wyprawy. Marzyła, aby cały kraj pokryć siecią szkół i ochron. „Schodzę nogi, głos w piersiach zużyję” — mówiła z zapałem młoda poetka.
A gdy w 1846 roku w Galicji i Wielkopolsce 1848 roku przygotowywano powstanie, Żmichowska w przygotowaniach tych bierze udział, rozwozi listy, zawiadomienia.

W 1849 roku została przez rząd rosyjski uwięziona w Lublinie. Aby ocalić przyjaciół, zeznawała, że ona sama bez towarzyszy działała.

Postępowaniem swym w więzieniu wzbudziła szacunek wrogów.

W latach powięziennych pisała już mało, ale nie przestała pracować. W mieszkaniu jej przy ul. Miodowej na poddaszu, na tzw. Miodogórze, prowadziła wykłady. Zbierało się słuchaczek tyle, że nie tylko brakło krzeseł, słuchaczki na ziemi siedzieć musiały, lecz małe mieszkanko pomieścić ich nie mogło. Uczy zwłaszcza dziewczęta, kształcące się na nauczycielki ludowe.

Całe jej życie to praca, praca, której oddaje się pełna miłości, jasna, promienna, siejąca myśl jasną, ukochanie prawdy, miłości ludzi.

„Ludziom służyła, prawdy szukała, miłością żyła. […] Niech jej wspomnienie będzie przyszłości zapomogą.” – Napis na grobie Żmichowskiej na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.