O Gdańsku – cz.1

Gdańsk 1

Pójdziemy dalej: kto stopy przysunie
Na wód północnych wybrzeże żółtawe,
Ujrzy na straży posępną Mołtawę
I radującą się wiecznie Radunię,
Co jak odźwierne u progu Wisły strzegą
Bram bursztynowych Morza Bałtyckiego.
Deotyma

Od kilku tygodni ciągle wszystkie polskie gazety piszą o Gdańsku. Tam bowiem w Paryżu, przy naradach w sprawie pokoju, mówią teraz o Gdańsku: czy Gdańsk ma należeć do państwa polskiego, czy do Niemiec, czy też ma być miastem walnym.

Sprawa to trudna do rozstrzygnięcia, a dla nas, Polaków, bardzo ważna, bo Gdańsk leży prawie przy ujściu Wisły do morza, stanowi niby port wiślany a morski — jest jakby kluczem, zamykającym i otwierającym drogę dla statków żeglujących po naszej Wiśle. Kto rządzi w Gdańsku, może nie dopuścić do Polski statków handlowych z szerokiego świata (z Europy, Ameryki itd.), może statków polskich nie wypuścić na morze; toteż o Gdańsku mówią, że nim Polska oddycha na morze.

„Ale ten Gdańsk — mówią Niemcy — zamieszkały jest dziś prawie zupełnie przez Niemców, ludności polskiej w nim bardzo mało.”

Tak, ale zaraz za Gdańskiem, ze wszystkich stron siedzi ludność polska (Kaszubi). Gdańsk jest to niby wyspa ludności niemieckiej wśród ludności polskiej. Jak zresztą prawie w całych Prusach Królewskich, gdzie w miastach jest ludność niemiecka lub zniemczona, po wsiach polska (tak jak na Rusi, na Litwie — ludność po miastach bywa polska lub spolszczona, a wsie pozostały ruskie lub litewskie).

Ponieważ sprawa Gdańska, jego dalszych losów to dla nas bardzo ważne sprawy, bo to sprawa naszych przyszłych stosunków ze światem — poznajmy się bliżej z tym Gdańskiem.
Gdańsk nie leży nad morzem, nie leży nawet nad Wisłą, lecz nad dwiema małymi rzeczkami: Mołtawą i Radunią, na wyspach między ramionami tych rzek, wpadających o 1/4 mili za miastem do Wisły. Rzeczki te pogłębione są tak, że statki po nich chodzić mogą, wchodzą też do środka miasta. Ulice handlowe ciągną się wzdłuż Mołtawy, przy której stoi sto siedemdziesiąt pięć spichlerzy (dawniej było więcej), a z nich zboża polskiego za miliony rozwożono po świecie.

Całe miasto przecięte rzekami i kanałami, stare, piękne bardzo, bo mieszkańcy jego, bogaci kupcy, co ze światem całym handlowali, mogli to miasto swoje upiększać i stroić.

Miasto bardzo stare. Początek Gdańska to siedziba rybacka, zamieszkała jak cały ten kraj przez lud polański — Pomorzan. W najstarszym żywocie św. Wojciecha opisane jest, że w tym miejscu w 997 roku była osada pomorska, a na wzgórzu gród. Tu wedle legendy na Górze Biskupiej złożone były początkowo zwłoki biskupa Wojciecha.

Gród ten razem z Pomorzem podlegał często władzy królów polskich (Bolesława Chrobrego, Bolesława Krzywoustego), sięgali ku niemu Duńczycy i Niemcy. Książęta pomorscy chcieli jednak utrzymać niezależność; pod ich władzą rozrastał się i przeobrażał gród. W XII w. zbudowali sobie w Gdańsku zamek drewniany, wznieśli kościół św. Katarzyny, otoczyli miasto drewnianym ogrodzeniem. Od połowy XIII wieku tak jak wszyscy książęta polscy, zaczynają sprowadzać osadników niemieckich, obok grodu gdańskiego — pomorskiego powstaje miasto z ludnością niemiecką; miasto wzrasta szybko, prowadzi handel z Polską całą. Po to wzrastające miasto, położone tak wygodnie przy ujściu Wisły, sięgają chciwi Brandenburczycy (Niemcy), radzi by je zdobyć; Pomorzanie, chcąc się bronić, szukają pomocy u Wielkopolski (Mestwin i Przemysław).

Władysław Łokietek, nie mogąc Pomorza od Brandenburczyków obronić, wzywa pomocy krzyżackiego zakonu. Krzyżacy chętnie spieszą do Gdańska. W ciemną noc listopadową (1309 roku) napadli na zamek, wymordowali załogę, wyrżnęli ludność, zgromadzoną na jarmark (dziesięć tysięcy ludzi), miasto dawne zniszczyli, wyganiając resztę ludności. Najwięcej ucierpiała ludność miejscowa pomorska. Wypędzona z odwiecznej swej osady, osiadła w głębi kraju lub na piaszczystych wybrzeżach morza, chwytała się rybołówstwa (dzisiejsi Kaszubi).

Krzyżacy, usiadłszy w sąsiedztwie dawnego Gdańska nad Nogatem, założyli tam stolicę swą Malbork i z niej rządzili krajem, trzymając straż nad zaludniającym się przez kolonistów niemieckich Gdańskiem.

Doskonałe położenie Gdańska, złączonego Wisłą z całą Polską, bliskość morza, połączenie z nim, pogłębienie rzeki Raduni, pozwalało na szybki wzrost handlu gdańskiego. Gdańsk w XIV w. przystąpił do związków handlowych morskich miast północy — do Hanzy.

W porcie gdańskim stało nieraz po kilkaset okrętów angielskich, francuskich, holenderskich, przybyłych po pszenicę polską, płacąc za nią bardzo wysokie ceny, tak że kupcy gdańscy sprzedawali rocznie pszenicy za kilkanaście milionów.

Zakon krzyżacki, chciwy bogactw, potrzebujący wiecznie pieniędzy na budowę fortec, armię, wreszcie zbytkowne życie, nakładał na kupców gdańskich wysokie opłaty. Toteż ludność zarówno niemiecka, jak kaszubska nienawidziła mnichów. Z radością witali Gdańszczanie wieść o zwycięstwie Jagiełły pod Grunwaldem; burmistrz gdański w towarzystwie rajców miejskich podążył zaraz do obozu króla polskiego złożyć mu cześć, a gdy niedobitki krzyżackie chroniły się do Gdańska, lud uderzył na tych gości, bił i wypędzał z miasta.