Stanisław Jachowicz – cz.2

zieciństwo Stanisława Jachowicza 2

Gdy Stanisław doszedł lat dziewięciu, matka rozstała się z nim, oddając do szkół do Rzeszowa. Umiał już wtedy mały Staś czytać i pisać po polsku i zapewne po niemiecku, bo w szkołach galicyjskich w tych czasach całe nauczanie od początku odbywało się w języku niemieckim. Matka przechowała na pamiątkę pierwszy list, jaki ze szkoły Staś do niej napisał; list wykaligrafowany pięknie dużymi literami, w dwóch linijkach:

„Najukochańsza Mamo, Dobrodziejko! Wiem, że Mama bardzo ciekawa wiedzieć, jakem się popisał, ja, chcąc wyznać prawdę, donoszę, nade mnie i pewnie dwóch lepszego nie było, a że niesprawiedliwie premie dawano, tylko jeden z nas dostał, a ja czytany, żem zasłużył, ale nie wystarczyło, zdrów jestem zupełnie, tym kończę list mój, jako z najprzywiązańszym sercem jestem synem Mamy Dobrodziejki. Stanisław Jachowicz.”

Widzimy, że jeśli kaligrafia listu była piękna, to punktacja nie była bez zarzutu (nie wiadomo, dlaczego w środku zdania kropka, a przecinki też nie zawsze na miejscu).

Szkoła w Rzeszowie mieściła się w dawnym gmachu pijarskim. Rząd austriacki szkoły zakonne pozamykał, a zakładał rządowe, a chcąc polskie dzieci zniemczyć, nauczać je kazał tylko po niemiecku. Szkoła w Rzeszowie była to szkoła niższa, czteroklasowa. Uczono w niej czytać, pisać, gramatyki niemieckiej, pisania wypracowań niemieckich, rachunków, religii; przy czym tylko katechizmu w pierwszej klasie uczono po polsku, bo maleńkie dzieci polskie zrozumieć go po niemiecku nie mogły.

Nasz mały Staś uczył się doskonale, pisze do Felusia Kowalskiego przyjaciela, że jest „drugim premiantem” w klasie; gdy go jednak ten przyjaciel zapytuje, ile razy dostał rózgą, nie odpowiada wcale na to pytanie. Wiemy, że w owych czasach w szkołach galicyjskich często bardzo karano dzieci plagami, a kara taka nie omijała i „premianta”, bo skarżył się nieraz, że niesprawiedliwie odbierał rózgi, a w wierszu późniejszym gimnazista tak wspomina rzeszowską szkołę:

Tum do nauk kładł podstawy,
Słodkiem miewał tu zabawy,
Tum też czasem brał i kary,
W waszych gmachach cne pijary.

Przez trzy lata spędzone w Rzeszowie pisuje często listy do przyjaciela, do Dzikowa. W 1806 roku znów w dwóch liniach, wielkimi literami spisują chłopcy uroczysty akt: obietnicę dozgonnej przyjaźni między Stanisławem Jachowiczem a Felicjanem Kowalskim, ofiarując sobie nawzajem kajeciki ze starannie przepisanymi modlitwami.

Zdziwicie się bardzo, gdy wam powiem, że te listy małych jedenastoletnich chłopców polskich — nie zawsze po polsku pisane.

Listy Stasia Jachowicza są często niemieckie nie dlatego, aby chłopiec miał specjalne do tego języka upodobanie, na pewno wolałby pisać w języku własnym, rodzonym niejako, ale dla niemczenia dzieci polskich nie pozwalano młodzieży szkolnej używać języka polskiego nawet w listach. Na niektórych listach są też dopiski niemieckie, robione przez nauczyciela, który listy uczniów przeglądał.

Łatwo zrozumiecie, że w takich szkołach dzieci polskie ani nie słyszały języka polskiego, ani polskiej książki nie czytały; szczęśliwe były jeszcze te, które, jak Jachowicz w domu, wzięły trochę nauki polskiej, a w czasie wakacji znajdowały w biblioteczkach domowych utwory polskich pisarzy.
Po ukończeniu szkoły rzeszowskiej przeszedł Stanisław do gimnazjum w Stanisławowie. Miasto było większe od Rzeszowa, miało wiele historycznych pamiątek, a gimnazjum stanisławowskie szczyciło się tym, że kształcił się w nim wielki poeta, Franciszek Karpiński. Młody Jachowicz, którego w domu nauczono czcić i kochać tego poetę, z radością myśli, że zasiada w tych samych murach szkolnych, wśród których kształcił się Karpiński, cieszy go to tym więcej, że młody, piętnastoletni chłopiec marzy w owym czasie o tym, aby być poetą, pisuje pierwsze poezje.

Jeśli szkoła rzeszowska nazywała się „niemiecką” — gimnazjum stanisławowskie było „łacińskie”. Znów w planach szkolnych nie było miejsca dla języka polskiego. Uczono tam łaciny, greki, niemieckiego, a przedmioty takie, jak historia powszechna, geografia, matematyka, wykładane były też po niemiecku (w części po łacinie). Przez dwa lata pobytu w gimnazjum, w czwartej i piątej klasie, gimnazjum stanisławowskie było pięcioklasowe, Jachowicz był celującym uczniem; cenzura jego z piątej klasy ma same prima eminans, a za sprawowanie otrzymał stopień „najwyższy”.

Stosunki młodych uczniów z nauczycielami Polakami były bardzo dobre i bliskie. Niektórzy nauczyciele w godzinach pozaszkolnych dawali młodzieży polskiej to, czego im rząd austriacki, gospodarujący w szkołach, odmawiał — poznawali tę młodzież z językiem polskim, z literaturą i z dziejami narodu.

Profesor Promiński gromadził koło siebie kółko uczniów, odbywał z nimi przechadzki w okolice i na tych przechadzkach, to jest poza murami szkolnymi (w gmachu szkolnym nie pozwalały na to władze austriackie), poznawał z utworami pisarzy polskich. Stanisław Jachowicz do kółka tego należał i jak sam potem nieraz wspominał, profesorowi temu wiele zawdzięczał. W piętnaście lat po skończeniu szkół, gdy wydawał swoje Bajki, na karcie tytułowej wydrukował dedykację (ofiarowanie) książki drugiemu nauczycielowi stanisławowskiemu — ks. Donikiewiczowi, wyrażając mu swoją wdzięczność. W czasach gimnazjalnych młody Jachowicz układa wiersze, opisuje w nich dzieciństwo swoje.

A po skończeniu gimnazjum w czasie wakacji 1813 roku pisze wiele, tłumaczy utwory, pisane w obcych językach. W stylu młodego autora znać, że uczył się w szkołach niepolskich, w jego polszczyźnie pełno zwrotów, wyrażeń niemieckich, łacińskich; zdania też często układa według prawideł gramatyki łacińskiej lub niemieckiej. Ciekawą jest treść tych utworów, pisanych w lecie w 1813 roku. Lata to wielkich wojen. W 1812 roku Napoleon z olbrzymią armią szedł na Moskwę, a gdy armia ta, rozbita, wracała na zachód, do Francji — cała Europa zerwała się do nowej walki z Napoleonem. Lata to były strasznej krwawej zawieruchy, która przeszła i nad Polską. Jachowicz ubolewa nad tym rozlewem krwi, nawołuje do zgody, miłości; grozę i nieszczęście wojny maluje zwłaszcza w wierszu pisanym do kolegów, a zatytułowanym O dzisiejszym stanie Europy. Rok 1813, skończenie szkoły gimnazjalnej, kończy właściwie okres dziecinnych lat Jachowicza.

Młodzieniec siedemnastoletni rozmyśla nad dalszym życiem, nad wyborem drogi, którą będzie szedł w pracy, nad wyborem zawodu. Waha się, namyśla, czasem w listach do dawnego przyjaciela Kowalskiego przypomina dziecinne projekty — zostania księdzem, w końcu, w 1814 roku, postanawia wstąpić do uniwersytetu.