Wspaniały królewski ptak, orzeł białopióry, schwytany przez wrogów, uwięziony został w klatce żelaznej. Wiele lat przeżył w niewoli, rwał pręty żelazne szponami, szarpał się w męce, we krwi — pręty nie puszczały. Lecz choć minęły długie lata, ptak więziony pamiętał zawsze o tych pięknych dniach, gdy wolny unosił się ponad szczytami górskimi, dumnym okiem patrząc w słońce. Aż przyszła chwila, gdy ściany klatki, nadszarpnięte walką orła, opadły, a więzień odetchnął pełną piersią i rozwinąwszy szeroko skrzydła, poszybował hen w świat swój, daleko, wysoko, na nowe wolne życie.
Tak Polska — niegdyś… pozbawiona została wolności. Obcy ludzie rządzili, obcy starali się ich z ziemi odwiecznej wyrzucić, mowę polską im odebrać, już dzieci małe w szkole obcej mowy uczyli, by własnej zapomniały.
Ani na chwilę jednak Polak nie zapominał o tym, że dawniej był wolnym. Nie od razu dał się w sidła pochwycić, bronił się, bronił wytrwale, walecznie. Kiedy budynek państwa polskiego zachwiał się, bo wsparty był na jednym tylko filarze, na szlachcie, Polacy w obronie swego domu uchwalali nowe prawa, pociągali do tej obrony inne stany; tak powstała Konstytucja Majowa, której pamiątkę w tym roku w maju czciliśmy obchodami. A kiedy wojska obce wkroczyły do Polski, by część jej ziemi zająć, porwali się Polacy do obrony pod dowództwem ukochanego swego Naczelnika, Tadeusza Kościuszki, który powołał pod broń wszystkich Polaków: szlachtę, mieszczan, chłopa polskiego. Nie podołano jednak obcej przemocy — Polska upadła. Wszystkie państwa, wszystkie narody pogodziły się z tym, nikt nie podał ręki walczącym — powiedziano: „Nie ma Polski!”
A wówczas garść powstańców, której udało się uniknąć śmierci na polu walki, przerżnęła się przez Europę całą aż ku Francji, która o wolność swoją i wolność narodów innych walczyła. Pod sztandarami Francji rewolucyjnej, na ziemi włoskiej i o wolność włoską — uchodźcy polscy rozpoczynają nową walkę, krzyknęli Europie całej i Polakom w kraju, którzy sami wątpić zaczynali: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!” Póki żyją Polacy, którzy czują jak ich przodkowie, myślą o nowych walkach o wolność, póty Polska żyje. Były to legiony, które pod dowództwem Dąbrowskiego pragnęły z ziemi włoskiej do polskiej podążyć. I wówczas jednak sił zbrakło, nie wrócili legioniści do Polski, zginęli na ziemi obcej. Ale obudził się już naród z chwilowego omdlenia i rozpoczął bój, który trwał sto lat przeszło, aż do chwili dzisiejszej, bój o niepodległość i całość Ojczyzny, niewolnej i rozszarpanej.
Przy pomocy wielkiego cesarza francuskiego, Napoleona, Polacy odzyskali kawałek ziemi, stworzyli małe niepodległe państwo z Warszawą. Przeciw Napoleonowi wystąpiła Europa, cesarz Napoleon padł, a z nim i nowe państwo polskie. Nie ośmielili się jednak sąsiedzi zagarnąć na nowo tych ziem. Utworzyli z nich państewko polskie niby niepodległe, Królestwo Polskie, ale na króla jego powołali cesarza rosyjskiego.
Nie mógł być car rosyjski, barbarzyński despota, monarchą oświeconego, wolnego narodu polskiego. Myśl legionowa wśród Polaków żyła, myśl o wolności całej Rzeczypospolitej w granicach, jakie miała przed rozbiorami. Więc łączyła się młodzież szkolna i wojskowa w związki tajne, spiskowe, w towarzystwa patriotyczne przeciw Rosji. Aż wreszcie pamiętnej nocy listopadowej 1830 roku porwała się młodzież warszawska do nowej walki o wolność. Rozpoczynała się wojna „Polski z carem!” Toczono boje bohaterskie, lała się krew polska obficie w długim szeregu bitew: pod Grochowem, w Olszynce, pod Stoczkiem, Ostrołęką, ale siła wroga była większa. Paskiewicz przypuścił szturm do Warszawy, stolica się poddała pomimo bohaterskiej obrony Woli.
Zrozumieli Polacy, iż do walki zwycięskiej o wolność musi stanąć cały naród, musi stanąć lud polski, dla którego dotychczas Polska nie Ojczyzną, ale macochą była; zrozumieli, że chłop polski musi otrzymać własną ziemię, nie zaś odrabiać pańszczyznę na cudzej roli; przez nadanie ludowi wolności dążyli oni do wolnej Polski ludowej. Gdy okrutne rządy Paskiewicza zabijały ducha polskiego w kraju, dawni powstańcy, którym udało się ujść przed zemstą wroga, tułacze na obcej ziemi, marzyli o nowej walce, przemykała się spiskowa młodzież do kraju dla pracy nad podniesieniem ducha wśród ludu, by z niego stworzyć rycerzy dla nowych walk o Polskę. Tropieni przez władze obce, spiskowcy ginęli w więzieniach, śniegach Sybiru, na szubienicy.
A jednak w trzydzieści lat po powstaniu listopadowym, w styczniu roku 1863, pomimo iż sił wojskowych brakło, znowu garść szaleńców rzucała się na silnego wroga, „by umrzeć”, bo żyć w niewoli nie mogli. Za tą najgorętszą młodzieżą poszli inni. Walczyli Polacy w owym powstaniu styczniowym rok przeszło z rządem rosyjskim, wszystkie zabory i dawni wychodźcy z dala przysyłali ludzi, broń, pieniądze. Najpotężniejsze państwa: Anglia, a głównie Francja, nawoływały do wytrwania w walce z Rosją. Polacy walczyli o Polskę i o Litwę, o Polskę wolną i całą. Ale pomoc Europy zawiodła, łudzeni przez obcych, powstańcy padli pod przeważającą siłą rosyjską. Bronił się uporczywie wódz naczelny, ostatni dyktator Traugutt. Ale i on wraz z czterema towarzyszami 5 sierpnia 1864 roku zawisł na szubienicy na stokach Cytadeli. Cisza cmentarna zaległa Polskę. Zdawało się, że zamarł duch polski, zgasła nadzieja wolności.
Gdy jednak nadszedł rok 1905, kiedy w całej Rosji lud stanął przeciw swemu carowi i zażądał wolności dla siebie, lud polski stanął wraz z rosyjskim, ramię przy ramieniu, i wywalczył prawa obywatelskie: Konstytucję. Krótkie były dni wolności, rząd rosyjski nahajkami kozackimi ją stłumił, znowu Sybir, więzienia zapełniły się najlepszymi ludźmi, którzy tej wolności wyrwać sobie nie dawali.
Aż oto w roku 1914 wybuchła wielka wojna europejska, pożarem swym, zniszczeniem objęła wszystkie prawie narody i państwa. Ale od tego ognia przepaliła się obręcz trzech państw, dławiąca Polskę od stu lat przeszło, przepaliła się, pękła i opadła. Niemcy i Austria wojują z Rosją. W sto lat po wprowadzeniu rządów rosyjskich w Warszawie najazd ten został usunięty przez zwycięskich Niemców. Wojska rosyjskie i władze rosyjskie przeszły 5 sierpnia 1915 roku przez Wisłę, zrywając raz na zawsze mosty za sobą, podążyły hen na wschód ku własnemu krajowi. Warszawa odetchnęła.
W niedzielę 5 listopada ogłoszono niepodległość Polski.
Przyszła chwila, której wśród nieustannych walk zbrojnych, w męce spiskowań, ciągłego czuwania i tęsknoty, wytrwale oczekiwali nasi ojcowie, dziadowie i pradziadowie w ciągu stu lat, chwila największa, jaką pokolenia całe przeżyły, o jakiej najwięksi nasi poeci i bohaterowie marzyli.
Ale dopiero zaczynamy Polskę budować. Nasze pokolenie musi tego wielkiego dzieła dokonać. Ministrowie Polacy będą sprawowali rządy, przedstawiciele społeczeństwa polskiego, nie jednej grupy, lecz całego narodu, posłowie, będą obradowali nad sprawami kraju, a gdy napadnie nań obcy wróg, wojsko polskie, naród cały uzbrojony — własnymi piersiami kraj od najazdu ochroni.
Nasze pokolenie, które doznało szczęścia, iż ujrzy pierwsze wolną Polskę, musi wziąć na siebie ciężar pracy około odbudowania ostatecznego tej Polski i jej obrony, musi przyjąć odpowiedzialność za jej przyszłość. Z myślą o wolnej i zjednoczonej Polsce, ufni w to, że jej nic zniszczyć nie zdoła, bierzmy się do wytężonej pracy, każdy do tej, która przed nim staje, idźmy naprzód mocnym krokiem, z podniesioną głową, z wiarą w promienną, jasną przyszłość — na nowe wolne życie.