Pomimo że hakatysta Hensel zapewniał, iż ludność mazurska odporna jest na „wielkopolską agitację” — rząd jednak nie zaniedbywał usiłowań dla usunięcia Mazurów od wpływów polskich, w ogóle od Polaków. W statystykach zaczął posługiwać się stale nomenklaturą „Mazur”, „mazowiecki” zamiast dawnej formy Polak-ewangelik; do języka Mazurów nie stosowano ograniczeń językowych, jakim podlegał język polski na zebraniach publicznych. Na wychodźstwie starano się grupować Mazurów oddzielnie od reszty Polaków, zakładając dla pierwszych oddzielne stowarzyszenia. Wreszcie wydawany w Królewcu „Pruski Przyjaciel Ludu” miał na celu oddzielanie Mazurów od Polaków i opanowanie ludu mazurskiego. Drukowany gotykiem — pisany fatalną polszczyzną (używał mnóstwa wyrazów niemieckich z polskimi końcówkami) — sam o sobie ten „Przyjaciel Ludu” mówi: „Nie wysłan z Krakowa ani z Poznańskiego, lecz prawie pochodzi z Królestwa Pruskiego, on Boga miłuje i króla swojego, wojuje jak żołnierz za brata każdego. Poznają wraz wrodzy, że zamysłem swoim nie zwiodą Mazurów, bo statecznie stoim za pruską ojczyzną i króla pruskiego. Maszeruj, Polaku, do Krakowa swego!” Walczył z tym „Przyjacielem Ludu” dzielnie „Mazur”, wydawany w Szczytnie pod redakcją Kazimierza Jaroszyka, wychodząc trzy razy na tydzień z bezpłatnym dodatkiem niedzielnym — kosztował „15 fenigów na księżyc” (na miesiąc). Pismo to starało się podtrzymać jedność Mazurów z Polakami, uwzględniając też szerokie dzieje ziem zamieszkałych przez Polaków.
Drukowane szwabachą, przeznaczone dla ewangelików, różniło się tonem od innych pism ludowych polskich pod zaborem pruskim; lubo zamieszczało ustępy z Ewangelii — zaznaczając swój chrześcijański charakter, znać w nim większą swobodę myśli; w stosunku do władz rządowych dalekie było od wszelkiej rewolucyjności (zamieszczało skwapliwie wiadomości dworskie, gdzie przebywa cesarz, co robi on, następca tronu itd.), natomiast dzielnie i śmiało stawiało kwestię narodową, walcząc z „Przyjacielem Ludu” (ogłupicielem ludu — jak go zwie)22.
Drugim ośrodkiem polskim są kółka rolnicze mazurskie.
Ludność mazurska siedzi przeważnie po wsiach — gdzie dotąd stanowi większość, przeciętnie 64,4%, gdy w miastach stanowi 14,37°/o — toteż miasta noszą charakter wyłącznie niemiecki.
Miasta przeważnie powstały jako osady przy dawnych zamkach krzyżackich, wzrastały te, które leżały przy dogodniejszych drogach naturalnych (na przesmykach) lub przy drogach sztucznych: kanałach, krzyżownicach dróg żelaznych. Brak bogactw mineralnych był przeszkodą do rozwoju wielkiego przemysłu. Położenie kraju, jakby w kącie państwa niemieckiego, z dala od ważnych dróg handlowych i komunikacyjnych, wielkiej drogi europejskiej z zachodu na wschód — przechodzącej przez Warszawę, kolejowej i wodnej (Elba, Odra, Wisła), nie pozwoliło rozwinąć się wielkim centrom handlowym. Kraj leżał niby we wschodnim dalekim ogonie niemieckiego państwa — pozostając zawsze wstecz w rozwoju kulturalnym swej metropolii.
Ludność miejska utrzymuje się przeważnie z handlu i przemysłu, zaspokajającego miejscowe potrzeby: cegielnie, drobne fabryki tkackie, browary itp. — jedynie przemysł drzewny, dzięki bogactwu leśnemu, ma tu szersze znaczenie i większe rozmiary. Z początku oparty na motorze naturalnym: biegu wód (tartaki), dziś pracuje stosując siłę pary lub elektryczności.
Miasta ważniejsze:
Ełk (11000 m) nad Jeziorem Łeckim wśród wzgórz i lasów; część miasta leży na wyspie, mostem z całością połączona. Miasto tonie w zieleni ogrodów i sadów (Ogród Różany). Stolica Mazurów i długi czas punkt centralny kultury mazurskiej (pisma polskie). Leży na krzyżownicy dróg: od połowy XIX wieku przechodziła tędy droga bita, wiodąca z Grajewa do Królewca. Ełk wyrósł na handlu z Polską: solą, śledziami i żelazem.
Początek miasta to zamek krzyżacki na wyspie, na jeziorze (zbudowany w 1390 roku — wielokrotnie niszczony i przebudowany). Obok zamku osady polskie, których ludność mazurska, zarówno szlachecka jak chłopska, w 1455 roku łączyła się z wojskami Kazimierza Jagiellończyka. Jak historycy niemieccy piszą, łatwo można było wtedy ten kraik polsko-mazurski do Polski przyłączyć.
W czasie wojen szwedzkich Ełk, leżący przy drodze, wpadł w 1658 roku w ręce Szwedów, a w następnym roku zajął go Gosiewski z wojskami tatarskimi i kozackimi, stoczywszy krwawą walkę pod Ełkiem, po czym hordy tatarskie rozlały się po kraju, szerząc mordy i pożogi. Ludność schroniła się do zamku na wyspę i, zdjąwszy mosty, ocalała. W walkach tych, według opowieści ludowej, obok dziesiątków poległych, około 500 mężów zabrano w jasyr, lecz uratowały ich dzielne żony.
Wspomnienia okrucieństw tatarskich żyją dotąd (łączone przez ludność z pojęciem „wojska polskiego”), a góra okoliczna nosi nazwę Tatarskiej Góry.
Inne wspomnienie, znów smutnie z wojskiem polskim złączone, to wspomnienie wojny napoleońskiej z 1806— 1807 roku — wojny, która zapisała się krwawo w tych stronach, zostawiając po sobie jako następstwa: nędzę i głód.
Szczytno (Ortelsburg), 3000 m, przy starożytnej drodze z Warszawy do Królewca — prowadziło ożywiony handel z Polską. Zamek krzyżacki w Szczytnie zniszczony został w 1410 roku po bitwie pod Grunwaldem.
W ostatnich czasach w Szczytnie koncentrował się ruch mazurski, ogniskujący się przy redakcji „Mazura”.
Nibork (około 5000 m) na krzyżownicy dróg z południo-wschodu i północo-zachodu, ze starożytnym zamkiem, wznoszącym się na wysokim i niedostępnym wzgórzu; nieźle przechowany — z daleka widne dwie wieże. Część zamku zniszczona była przez Francuzów w 1806—1807 roku. (Stał tu obozem generał Zajączek.)
Niedaleko od miasta olbrzymie głazy, zwane „tatarskimi”. (Lud opowiada, że hetman tatarski w 1657 roku używał ich jako stołów.)
Działdowo (Soldau) nad Działdówką, miasto graniczne — przy drodze z Warszawy do Elbląga i Gdańska, z ruinami starego zamku i pomnikiem „walki o wolność” pobudowanym w 1813 roku w pobliżu miasta, które w czasie wojen napoleońskich niemało ucierpiało.
Pasym (Passenheim) z ciekawym architektonicznie kościołem, słynęło jarmarkiem; w okolicy liczne wykopaliska archeologiczne.