Mało kto w Krakowie wiedział, jakie atrybucje ma Rada Miejska w nowoczesnym znaczeniu tego słowa. Nikt prawie nie kupował i nie czytał wydrukowanego przez magistrat statutu. Wojna panowała nad życiem wszechwładnie. „Czas” pierwszy artykuł w sprawie Rady i wyborów ogłasza dopiero dnia 26 lipca. Artykuł to bardzo znamienny i ciekawy. Zaznacza, że chwila pod względem ekonomicznym jest bardzo dla miasta niepomyślna, a pod względem politycznym bardzo ważna; toteż „obowiązek radnego to nie zaszczytna synekura, lecz ciężkie brzemię”, wymagające sił moralnych i fizycznych.
Jako pierwsze zadanie wskazuje: podniesienie miasta z upadku, znalezienie środków finansowych, stworzenie wzorowej administracji. Rada musi wykazać zdolności samorządne narodu. „Samorząd miejski to pierwszy krok prowadzący do samorządu kraju.”
Chociaż w ogóle Rada Miejska nie ma charakteru instytucji politycznej, lecz ekonomiczno-administracyjnej, względy polityczne jednak wykluczyć się z jej życia nie dadzą. „Mogą zachodzić okoliczności, gdzie reprezentanci miasta dają świadectwo o duchu politycznym swoich współobywateli, wtedy najczęściej nie chodzi o różnice barw partii, lecz o godność narodową i powagę obywatelskiego charakteru.” Warunki Rady Krakowskiej były pod tym względem specjalne. Kraków bowiem nie mógł być uważany za wielką osadę ludzką, lecz zajmuje zawsze specjalne i wyjątkowe miejsce w całości narodowej.
Początkowo wyborcy rozpadli się na kilkanaście kół wyborczych (po kilku w każdej kurii) w imię haseł polityki partyjnej lub interesów stanowych. Żydzi stworzyli też oddzielne organizacje wyborcze. Nawoływano jednak powszechnie do kompromisu i stworzenia wspólnej listy wyborczej. („Pożądane są wspólne środki porozumienia, chociaż nie zostawiają one wyborcom niezawisłym, do żadnego kółka nie należącym, swobody.”) Nastąpiła pewna konsolidacja, tak iż dnia 30 lipca były już tylko trzy listy wyborcze, a dnia następnego urządzono zebranie kandydatów wszystkich trzech list dla przeprowadzenia ostatecznego porozumienia. „Starozakonni członkowie tego zebrania — mówi sprawozdawca — okazali zupełną gotowość przyjęcia wspólnej listy.” Do porozumienia jednak nie doszło, bo większość członków zgromadzenia nie posiadała plenipotencji do decyzji w sprawie nowej, kompromisowej listy.
Nazajutrz wybory się odbyły. Wybrano 48 chrześcijan i 12 Żydów. Na liście radnych jest 1 ksiądz, 7 adwokatów, notariuszy, 7 lekarzy, 4 pedagogów, 3 byłych urzędników, 3 architektów, 2 księgarzy, 1 aptekarz, 3 właścicieli fabryk, 3 bankowców, 8 kupców, 3 przedsiębiorców, 4 rękodzielników, właścicieli domów (nie posiadających zawodu) 8, 1 oberżysta, 3 publicystów.
Dnia 16 sierpnia odbyło się pierwsze zebranie Rady Miejskiej. Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 8 rano nabożeństwem w bóźnicy, na którym obecni byli chrześcijanie i Żydzi.
O godzinie 9:30 rano zebranie w Domu Miejskim, skąd udano się na nabożeństwo do Kościoła Mariackiego. Radny, ksiądz Górnicki, w formie kazania ujął dzieje magistra tury krakowskiej.
O godzinie 12 w południe w sali Hotelu Saskiego otwarto pierwsze zgromadzenie. Zagaił je były burmistrz miasta, Seidler, zdając sprawę z dotychczasowej działalności magistratu i stanu finansów miejskich, zaznaczył brak poczucia praw i zasad wolności wśród społeczeństwa długo „rządzonego” — i w rzędzie obowiązków, spadających na pierwszych radnych, wskazywał „obowiązek nauczania współobywateli poszanowania dla tego prawa”.
Wobec panującej w mieście cholery, wbrew wszelkim formalnościom, przystąpiono zaraz do czynu, wybierając tymczasową komisję sanitarną do walki z zarazą.
Na następnych zebraniach zajmowano się przeważnie sprawami sanitarnymi: walką z zarazą i opieką nad rannymi. Przyjęto, znów tymczasowo, istniejący już podział na sekcje. Aby przyśpieszyć działalność, w wielu dziedzinach życia naglącą, szli drogą czynu sprawę regulaminu odkładając, jako formalną, więc mniej pilną. Dnia 3 X Rada Miejska prawie jednomyślnie (na 56 głosów — 51 głos) wybrała na prezydenta dra Dietla. Dr Dietl był lekarzem z zawodu, imię jego dobrze znane było w Krakowie i związane ze wszystkimi pracami, w których chodziło o dobro publiczne, zwłaszcza wychowanie. Usunięty przez władze centralne z rektoratu i katedry uniwersyteckiej, zasiadał w Sejmie i Radzie Państwa, będąc w niej rzecznikiem samodzielności politycznej kraju, unarodowienia i zdemokratyzowania szkoły.
W mowie, którą odpowiedział na ten wybór, zaznacza:
„Z woli waszej mam być naczelnikiem miasta, co choć biedne i ciche, jest sercem kraju.
Wola wasza będzie dumą mego życia, bo zjednać sobie zaufanie współobywateli to najwyższy zaszczyt, jaki zdobyć można w zawodzie publicznym.”
Widząc trudności położenia, ma trwogę i obawę, czy podoła ciężarowi. „Poświęceniem z mojej strony nazwać muszę wyrwanie się z ciszy życia naukowego i wstąpienie na gwarną arenę życia publicznego. Takie jest moje przekonanie. Ale poświęcenie sił krajowi to obowiązek rzetelnego obywatela. Skoro chcecie, abym na tym stanowisku wysługiwał się krajowi — pójdę za waszym głosem.”
W kilka tygodni potem (po usankcjonowaniu wyboru przez cesarza), obejmując urzędownie prezydenturę miasta, dnia 2 listopada, wygłosił wielką mowę programową, w której na naczelne miejsce wysunął trzy sprawy zasadnicze w działaniu Rady: dążenie do usamowolnie- nia kraju, rozwiązanie kwestii żydowskiej przez moralne równouprawnienie, bo „tylko równi szczerze się ze sobą łączą”; wreszcie sprawę szkół, to jest przyszłości społeczeństwa. Drogą tego programu usiłował prowadzić Radę, której lat sześć przewodniczył.