Zanim jednak wybory zostały ukończone, ciągle zmieniający się kurs polityki rosyjskiej w Królestwie doprowadził do ogłoszenia w dniu 14 października stanu wojennego, w czasie którego wobec wzmożonych represji nie było przez długi czas mowy o wprowadzeniu w życie nawet tak ograniczonego autonomicznego samorządu.
W początku 1862 roku w Petersburgu toczyła się walka między tymi, którzy pragnęli utrzymać reformy i drogą represji zgnieść grożący wybuch, a Wielopolskim, który przyczynę wrzenia widział nie w fakcie nieznośnej narodowej niewoli, lecz w systemie zarządzania krajem, wierzył, że przy samodzielności kulturalnej i administracyjnej możliwy jest do osiągnięcia polsko-rosyjski kompromis w ramach jednej państwowości. Wspierany w żądaniach swoich przez dyplomację europejską, raz jeszcze osiągnął zwycięstwo w Petersburgu — uzyskał nowe ustępstwa, na zasadzie których powołano do życia i Rady Samorządne.
Dnia 27 maja 1862 roku prezydent Woyde zaprosił wybranych obywateli (radnych) dla dopełnienia prawem przepisanych formalności i zorganizowania Rady Miejskiej. Z dwudziestu czterech wybranych było w Warszawie szesnastu. W czasie dzielącym dzień wyborów od dnia otwarcia Rady pięciu radnych podległo karze za przestępstwa polityczne: Szlenker, Piotrowski, ks. Broniewski, Hiszpański i Krajewski. Wybrany na sekretarza Krajewski nie wrócił był jeszcze z zesłania, tak iż do powrotu jego pełnił obowiązki sekretarza Dominik Zieliński.
Zimno i szaro wygląda to pierwsze posiedzenie Rady Miejskiej.
Z tych uczuć, wstrząsających wtedy duszą narodu — żadne nie znalazło wyrazu w słowach, które padały w sali radzieckiej Ratusza warszawskiego. Jedyną manifestacją, odpowiadającą nastrojowi, był może właśnie ten wybór na sekretarza (jedyny urząd wybieralny), zesłańca Krajewskiego. Dzienniki ostrożnie, urzędownie tylko przytaczają mowę prezydenta, nie dodając do niej od siebie ani słowa. Mowa ta, dotykająca głównie ekonomicznych i administracyjnych spraw miasta, nie pozwala się domyślać tego gorączkowego, naprężonego nastroju, w jakim żyła Warszawa. Program działania ograniczał się do spraw gospodarskich; mówi o biedzie materialnej mieszkańców, nie dotykając cierpień klęsk narodowych: „Opiekuńcza troskliwość władz najpierw zająć się powinna położeniem tej klasy ludności, której środki zaopatrywania pierwszych potrzeb życia polegają na zarobkach dziennych. Człowiek, żyjący z pracy rąk, musi popaść w niedostatek, skoro tej pracy jest pozbawiony — słusznie wymaga od społeczeństwa dostarczenia mu jedynych środków utrzymania życia.” Zachęca do czynnego udziału w wprowadzaniu ładu w życie miasta: „Nie chciejcie dobroczynne wasze dla miasta usługi ograniczać wyłącznie na pracach biurowych, lecz niech troskliwe wasze oko w każdy zakątek rozciągnie opiekę ojcowską nad liczną ludnością, która najwięcej fizycznie i moralnie cierpi. Częsta wasza obecność na targach, w jatkach i innych miejscach przekupu miejskiego, dozór, jaki byście przyjąć raczyli sami lub z przyzwaniem w pomoc współobywateli nad publicznym ruchem miejskim, nadzwyczaj ulepszyłby tę ujemną stronę życia stolicy.”
Uważał, że Rada Warszawska musi być wzorem i nauką dla Rad municypalnych całego kraju — „tą drogą owoc waszego pracowitego poświęcenia spożytkowany zostanie dla pomyślności całego kraju”.
Dwóch spraw tylko o charakterze bardziej ogólnym dotknął w przemówieniu: sprawy szkolnej i żydowskiej.
Pragnie, aby Rada gorąco zajęła się sprawą oświaty jak najszerzej pojętej, by w tym kierunku nie żałowała grosza, który plon wyda obfity: „szafunek nie powinien ściśle zależeć od stosunku, jaki by istniał między stanem czynnym i biernym”. Kwestii żydowskiej dotyka, mówiąc o dochodach miejskich, żąda zniesienia opłaty koszernej i biletowej od Żydów, bawiących chwilowo w mieście, jako „opartej na dawnych przesądach, przez dzisiejsze wyobrażenie cywilizacji potępione”.
Obie te sprawy były jednak już w życiu prawie rozwiązane. Ruch wielki szkolny, ściśle opracowana i zatwierdzona już ustawa szkolna w życiu Rady Miejskiej zyskiwała tylko dalszy rozwój. Sprawa żydowska w 1861 roku — wysuwana obok sprawy włościańskiej na naczelne miejsce w polityce narodowej — faktycznie rozwiązana była przez Delegację Miejską, pierwszą po latach trzydziestu obywatelską władzę, która powołaniem obywateli Żydów do swego grona, przeprowadzeniem uchwały o dopuszczanie Żydów do cechów, zgromadzeń rzemieślniczych i kupieckich — przeprowadziła równouprawnienie Żydów, a przez ustawodawstwo Wielopolskiego zyskało ono polityczną i prawną podstawę.
Program, zakreślony przez prezydenta na pierwszym zebraniu Rady, akcja dalsza tej Rady — nawet ograniczona przepisami państwowymi — mogła być była pożyteczną i obywatelską. W czasach zwykłych zyskałaby pełne szacunku uznanie. W tym momencie jednak przechodziła niepostrzeżenie, bez silniejszego wpływu na życie narodu i stolicy, przeżywającej chwilę przełomu. Grunt chwiał się już pod nogami. Gra toczyła się o los narodu, o jego polityczną egzystencję, wobec tego drobnymi i nikłymi wydawać się musiały sprawy miejskie. Spokojny głos obywatelsko-gospodarczy, idący z sali ratuszowej — zagłuszył inny głos, płynący z podziemi życia narodowego. Płynęła stamtąd już nie cicha modlitewna skarga i błaganie o wolność, zanoszone do stóp kościelnych ołtarzy, z podziemi tych dochodził coraz silniejszy okrzyk życia, co zrywając wszystkie pęta, rwało się ku ołtarzom wolności.