Przed kilku dniami (dn. 15 listopada) umarł sławny pisarz polski, Henryk Sienkiewicz. Imię jego jest w tej chwili na wszystkich ustach w Polsce; wszyscy wspominają jego zasługi, obmyślają sposoby uczczenia jego pamięci.
Przez lat prawie pięćdziesiąt służył krajowi pisząc; a pisał tak pięknie, że nawet taki, co książki nie lubił brać do ręki, któremu czytanie niełatwo przychodziło, od książek pisanych przez Henryka Sienkiewicza nie mógł się oderwać. Zdawało mu się, że widzi i słyszy ludzi, o których opowieść mówiła. I jak tu nie doczytać do końca, nie dowiedzieć się, co się stało z małym Jankiem Muzykantem, co tak kochał muzykę, że chociaż raz w życiu chciał skrzypiec dotknąć? Co stało się z małym uczniem polskim, który w szkole w obcym języku uczyć się nie mógł? Co stało się z Bartkiem, który poszedł na wojnę, bił się nie wiedząc, za co i o co się bije? Z biednym polskim tułaczem, co — wygnany z kraju przez rząd rosyjski — tułał się po pięciu częściach świata i nigdzie nie mógł znaleźć schronienia? Co się stało z chłopem polskim, co za chlebem do Ameryki powędrował? Czytali ludzie pięknie opisane ich dzieje, łzy nieraz nad nimi ronili. I pytał się niejeden: dlaczego tak smutnie skończył mały Janek, stary Latarnik, głupi Bartek? Czuł, że taka jest naprawdę dola niejednego dziecka, nie jednego człowieka, lecz całego ludu, całego narodu, żyjącego w ciemnocie i biedzie.
I po cóż to Sienkiewicz martwić tak i smucić chciał swych czytelników? Wiedział on, że ludzie z czasem do niedoli przywykają, i już jej nie czują, już o niej nie myślą. A on chciał, abyśmy te krzywdy własne, tę niedolę czuli, rozumieli, bo tylko ten, co ją czuje, chce ją zwalczyć, wyrwać się z niej. Wierzył, że kto bardzo mocno chce, ten wiele osiągnąć może, i wiarę tę chciał wzbudzić w duszach czytelników, bo jak sam mówił: „Książka powinna pokrzepiać, uszlachetniać, nieść dobre nowiny.” Chciał pokazać, że nawet w powodzi nieszczęść nie rozpaczać, wątpić, lecz trzeba zdobyć się na największe wysiłki, zwalczyć dolę, dźwignąć się z upadku. I w wielkich opowieściach historycznych malował czasy, kiedy naród polski z największych klęsk i nieszczęść dźwignąć się potrafił, gdy spustoszony ogniem i mieczem znów odżył, gdy Polska zalana potopem wojsk cudzych, cała zdobyta przez Szwedów — potrafiła jednak nieprzyjaciela zwyciężyć — swobodę odzyskać, gdy klasztor częstochowski dzielnie i wytrwale bronił się przeciw wojskom szwedzkim i wielkim armatom.
Opisywał straszne i dziwne przygody rycerzy dawnych. Nieraz czytasz o takim rycerzu, zdaje ci się, że już dla niego nie ma ratunku, że już nie dojdzie nigdy do tego, czego pragnie. Nieprawda; gdy nie traci nadziei, gdy rąk nie opuszcza — z biedy nawet wielkiej wyrwać się potrafi. Dzieje takie będziecie kiedyś czytali w książkach: Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski, Krzyżacy i in.
A opisywał tak pięknie, że jak byś widział stare zamki, kościoły, dworki, jak byś miał przed oczyma dawnych rycerzy w zbrojach, widział ich zabawy, walki, jakie toczyli, słyszał ich narady, rozmowy.
Dla młodzieży napisał Sienkiewicz książkę o przygodach czternastoletniego Stasia i jego towarzyszki, małej Nel — w pustyniach i puszczach Afryki.
Książki Sienkiewicza są tak piękne i ciekawe, że tłumaczono je na różne języki, aby różni ludzie mogli je czytać.
Drukowano je po niemiecku — dla Niemców, po francusku — dla Francuzów — po angielsku dla Anglików, nawet po arabsku, po japońsku itd.
A wszędzie książki te czytano z zachwytem. Toteż na całym świecie, gdzie ludzie umieją czytać i czytają — nazwisko Sienkiewicza jest znane. Niejeden, co o Polsce mało wiedział, poznał ją z książek Sienkiewicza. Gdy usłyszał wyraz — Polska, Polacy — to myślał zaraz: „a to ten kraj, ten naród, o którym Sienkiewicz pisze, z którego Sienkiewicz pochodzi”. Sienkiewicz wiedział o tym, że go w całym świecie znają, że chętnie i z ciekawością czytają, co on napisał; nieraz też pisał — naumyślnie dla cudzoziemców o swoim narodzie, opowiadał o ucisku, w jakim naród jego żyje — wobec świata całego stawał w obronie Polski i Polaków.
W 1905 roku ogłosił piękny list w obronie dzieci polskich, które w szkole prześladowano:
„Straszne są takie prawa, pisał, na które odpowiedzią jest płacz tysiąca dzieci. Straszną jest szkoła, w której nauczyciel nie jest przodownikiem, który dzieci polskie oświeca i prowadzi do Boga, ale jest bezlitosnym ogrodnikiem, którego obowiązkiem zdrową latorośl polską przemocą przerobić choćby na krzywą, skarlałą płonkę (to jest chcieć dziecko polskie w szkole wychowywać nie na Polaka). A oto z każdym rokiem więcej w tych szkołach w Polsce łez, więcej świstu rózeg, więcej męczeństwa.”
Gdy wojna dzisiejsza niszczy Polskę, gdy obok cudnych nadziei, że w przyszłości będzie nam lepiej, dziś w kraju nędza i głód, Sienkiewicz, staruszek siedemdziesięciokilkuletni, chciał ratować z tej nędzy i głodu ludność polską, żeby jak mówił, „najwięcej Polaków tej wolności dożyło”. Zamieszkał w wolnej i nie biorącej udziału w wojnie Szwajcarii. Stamtąd wołał o pomoc dla Polaków, wołał do współbraci w ziemi wielkopolskiej, która wojny nie zaznała, wołał do Polaków w Ameryce, a także do cudzoziemców — a zebrane pieniądze słał do kraju na chleb dla głodnych. Wśród tej pracy koło ratunku głodnych — umarł dn. 15 listopada na cudzej ziemi, z dala od kraju, który tak kochał.