Aniela Szycówna

Chcę wam opowiedzieć o przyjaciółce waszej, która ży­cie całe wam poświęciła, przez lat trzydzieści pracowała nad tym, abyście wyrośli na ludzi pożytecznych, mądrych, uczciwych, szczęśliwych, aby wam ułatwić naukę i życie. Życie całe zamknęła ona w pracy i trosce koło waszego wychowania, chociaż nie znała was i wyście jej nie znali, nigdy może nawet nie słyszeliście jej nazwiska.

Chcę wam opowiedzieć o niej nie tylko dlatego, że była waszą przyjaciółką, ale chcę wam o niej mówić, bo była bohaterką, walczącą ze złą potęgą, która wydawała się niezmożoną, a Aniela Szycówna, chociaż była tak drobna, wątła i słaba, miała odwagę stanąć z nią do walki.

Nieznajomi, którzy spotykali pannę Anielę na ulicy, pa­trzyli. na nią może z litością, myśleli: „biedactwo”, „kale­ka” — ale ci, którzy ją znali, zapominali o wątłości jej ciała, patrzyli z podziwem i szacunkiem na jej siłę i pracę.

Na dzieci-kaleki matki patrzą zwykle ze smutkiem i li­tością, widzą ciągle ich nieszczęście — ale matka panny Anieli Szycówny patrzyła na nią z radością i dumą, bo córka jej miała pogodę człowieka, który czuje się poży­tecznym światu, który pracuje, tworzy, zdobywa to, co kocha.

Gdy panna Aniela Szycówna, jako młoda dziewczyna, skończyła szkołę, postanowiła zostać nauczycielką, były to czasy dla szkoły polskiej i dziecka polskiego najcięższe — czasy, gdy szkolnictwem polskim pod zaborem rosyjskim rządził Apuchtin, urzędnik, który pragnął, aby po pięćdzie­sięciu latach nad Wisłą wszystkie matki śpiewały dziecku w kołysce rosyjskie piosnki, uczyły je mówić rosyjskich słów — wierzył, że przez wychowanie dzieci wydrze na­rodowi polskiemu język, zniszczy poczucie narodowe — zruszczy wszystkich Polaków. Zabronił tedy w szkołach nie tylko nauki polskiej, ale mowy polskiej, nakazał nau­czać języka rosyjskiego, historii Rosji, geografii Rosji, pra­gnął, by szkoła nauczyła dzieci polskie czcić i szanować potęgę carską, a zapomnieć o polskim pochodzeniu, pogar­dzać polskością.

Gdy w tych czasach w całej Europie troszczono się, myślano o tym, jak wychowywać dziecko, aby mogło naj­łatwiej zdobyć wiedzę, nauczyło się myśleć, rozumieć ota­czający świat, aby stworzyć z dzieci zastępy ludzi silnych, uczciwych, twórczych, szczęśliwych, gdy w Europie po­wstała nowa nauka o nauczaniu i wychowaniu dziecka (pedagogika), gdy uczeni francuscy, niemieccy, angielscy starali się poznać, zbadać myśl, duszę ludzką (jak człowiek postrzega, jak, co i dlaczego pamięta albo dlaczego jest mu coś miłe itp.), gdy stworzyli nową wiedzę — psycho­logię, i nauczali tej nauki w uniwersytetach, seminariach nauczycieli, aby łatwiej i lepiej uczyli i wychowywali dzieci — u nas przyszłych nauczycieli w seminariach sta­rano się tylko ruszczyć, aby oni dalej ruszczyli dzieci. Nau­czycielami pozwalano zostawać młodym dziewczętom i chłopcom, którzy o pedagogice i psychologii nic nie sły­szeli, lecz skończyli szkoły i zdali egzamin z rosyjskiego, rząd nie troszczył się o to, jak oni uczyć będą.

W tym czasie zjechał do Warszawy Władysław Dawid, który w uniwersytecie niemieckim przez lat kilka uczył się psychologii, a zdobywszy dużą wiedzę przy pomocy uczonych profesorów, badał dalej myśl ludzką, zwłaszcza umysł dziecka. Był to pierwszy uczony psycholog polski. Wróciwszy do kraju, wiedzą zdobytą dzielić się począł z pozbawionymi tej wiedzy nauczycielami polskimi, groma­dził zastępy nauczycieli ucząc ich tego, co sam zdobył. Wśród pierwszych uczniów, słuchaczy Dawida, znalazła się panna Aniela Szycówna, którą ta nowa wiedza tak zainte­resowała, że poświęciła jej wszystkie swe wolne chwile. Nie mając możności wyjechania za granicę, uczenia się na uniwersytecie, poświęcenia nauce kilku lat życia swo­bodnych od innej pracy, zdobywała wiedzę w sposób tru­dniejszy — samouctwem — po sześciu, siedmiu godzinach pracy nauczycielskiej — w chwilach gdy inni ludzie po pracy odpoczywają lub bawią się — ona rozpoczynała czy­tanie poważnych, naukowych książek psychologicznych lub pedagogicznych. Na zakup tych książek poświęciła ciężko zapracowane pieniądze (książek pedagogicznych i psycho­logicznych w Warszawie w bibliotekach nie było). Ciężkim, bohaterskim wysiłkiem zdobywała panna Szycówna wie­dzę, którą w innych krajach ludzie zdobywają w pracow­niach uniwersyteckich i bibliotekach publicznych, a zdo­bywszy ją dzieliła z kolegami. W pismach, książkach, na zebraniach nauczycielskich podawała sprawozdanie z prze­czytanych dzieł, zaznajamiając nauczycielstwo polskie z wiedzą europejską, dzieliła się spostrzeżeniami, przemy­śleniami, badaniami własnymi, poznając umysł, rozwój dziecka polskiego — dawała rady i pomoc, jak je uczyć, wychowywać, zachęcała nauczycielstwo polskie do pracy nad pedagogiką. Wiedza zdobyta przez pannę Szycównę w wolnych chwilach, to jest zaoszczędzonych na śnie, od­poczynku, była tak wielka, że wkrótce tę nauczycielkę, która nie kończyła uniwersytetu, nie miała patentu, wyż­szego wykształcenia — zapraszać zaczęto na zgromadzenia i narady uczonych polskich, gdy mówić mieli o dzieciach lub psychologii w ogóle. Maleńka, wątła, cicha, bez tytu­łów naukowych — zasiadała na zgromadzeniach ludzi uczo­nych — polskich lub wszechświatowych (w Genewie, Pa­ryżu, Brukseli) — z ciekawością i zainteresowaniem słu­chana przez nich, gdy mówiła o własnych badaniach, zdo­byczach swej pracy i myśli.

W czasie gdy rząd rosyjski nie dbał o kształcenie nau­czycieli, kształciła ich panna Aniela Szycówna swymi książkami i artykułami.

Gdy po rewolucji 1905 roku w Warszawie powstał rodzaj uniwersytetu polskiego — Kursa Naukowe, pannę Anie­lę Szycównę zaproszono do wykładów pedagogiki i psycho­logii. Była ona pierwszym w Polsce profesorem tych przed­miotów.

A kiedy w oswobodzonej od Rosjan Polsce zaczęto za­kładać szkoły polskie, gdy okazał się wielki brak nauczy­cieli, podręczników, gdy trzeba było opracowywać plany, programy dla szkół polskich, na barki panny Szycówny spadł ogrom pracy. Pracą całego życia zdobytą wiedzą przygotowana była do tej pracy lepiej niż inni. Nie cofa się przed nią. Wzywana na wykłady do wszystkich szkół dla nauczycieli, wykłada w Warszawie po sześć do sie­dmiu godzin dziennie, jeździ na krótkie kursa na prowin­cję, obmyśla, układa plany nauk, spisy książek, sposoby uczenia (najlepsze, najłatwiejsze), pisze książki, podręcz­niki, wydaje pismo dla nauczycieli. Gdy patrząc na jej wątłą postać i licząc godziny jej pracy, podziwiałam, jak starcza jej sił, odpowiedziała mi, że nie ma odwagi od­mówić, gdy proszą ją o naukę: „Dziś to obowiązek naj pierwszy.” Praca dla szkół, zwłaszcza szkoły początkowej, była potrzebą kraju, więc siły dla tej pracy ta „siłaczka duchowa” znajdowała zawsze.

Panna Aniela Szycówna była w Polsce nauczycielką nauczycieli. Jej zawdzięczacie w znacznej części, że nau­czyciele uczą was dobrze, że praca wasza jest ułatwioną, da rezultaty. Spytajcie waszych nauczycieli — wszyscy prawie są uczniami panny Szycówny — już to słuchacza­mi jej wykładów, otrzymywali od niej rady, wskazówki, czytali jej książki, podręczniki.

Nazwałam pannę Anielę Szycównę waszą przyjaciółką, bo pracując dla szkoły, dla kształcenia nauczycieli, praco­wała dla was — nazwałam ją „bohaterką szkoły polskiej”, bo w pracy swej naukowej, społecznej z odwagą, wytrwa­łością i niezwykłą siłą woli i ukochania łamała trudności życia, przeszkody rzucane na drodze polskich pedagogów przez potężny rząd rosyjski.

Szczęśliwa — umiała zwyciężać trudności, spełniać obo­wiązki, zdążać po drodze, jaką wybrała, do ukochanego celu.